Camille
Gdyby brać pod uwagę to, w jaki sposób
czułam się rano - nigdy nie powiedziałabym, że to właśnie ten a nie inny dzień
stał się jednym z piękniejszych w moim życiu. Zresztą, każdy wcześniejszy
również nigdy nie zaskakiwał mnie dobrym samopoczuciem. W każdym razie nawet
cieszę się, że w tym dniu Jason ponownie mi groził. Że znów czułam się wobec
niego bezbronna. Teraz, jestem mu za to wdzięczna.
Co się takiego w końcu stało?
Powiedzmy, że tak naprawdę jestem
dzieckiem ulicy. Mieszkam w dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami i dwojgiem
rodzeństwa, a wolny czas spędzam w tak zwanej Rozróbie. Łatwo tak nazywać te miejsce osobom zamożnym, mającym
wspaniałą rodzinę, dom i pieniądze. Dla nas, dzieci ulicy, to miejsce jest święte. Jedynie tam możemy
porozmawiać o swoich problemach, wysłuchać się wzajemnie i zrozumieć. To
właśnie tam rodzą się prawdziwie przyjaźnie, które trwają latami i to właśnie
tam poznajemy się na ludziach. Jeżeli więc masz na tyle odwagi, żeby wejść do Rozróby i wysłuchać problemów innych -
drzwi (a tak naprawdę garaż) stoją otworem i czekają na ciebie. Jeśli jednak
chcesz się tam znaleźć by użalać się nad
naszym losem lub wytykać nas palcami - zapewne wrócisz poobijany.
Tak więc dwunastego listopada, już w
wakacje, poszłam z moją przyjaciółką Tashą na nieaktywną już ulicę w obrzeżach
Nowego Jorku zwaną Rozróba. Tasha
jest jedyną dziewczyną przychodzącą tam i która, nie ukrywajmy, jest bogata.
Jako jedyna z tych osób jest także
szanowana, a zawdzięcza to swoją osobowością i zrozumieniem dla innych.
Mniejsza, kiedy doszłyśmy na miejsce zauważyłyśmy tam Avana i jego wspaniałą dziewczynę Jade. Zawsze
doskonale umalowana, zawsze seksownie ubrana i przede wszystkim wredna bitch, która uwielbia wrabiać innych. No
ale, zazdrosna o Tashę.
- Ooo, witajcie moje słodkie - syknęła na
powitanie poprawiając przy tym różowe jeansowe krótkie spodenki. - Jesteście
przed umówionym czasem. To aż dziwne!
- Jade, odpuść sobie - powiedział cicho
Avan.
- Dlaczego zawsze stajesz po ich stronie?
- zapytała zdenerwowanym tonem. - Po co ja tu jestem, skoro zawsze wszystko
według ciebie robię źle?!
- Dobra, jak skończysz to daj znać, bo
mamy coś ważnego do obgadania - mruknął. - A tak w ogóle to cześć! - Uśmiechnął
się szeroko, wciąż patrząc na Tashę.
Między nimi zawsze coś było i zawsze
będzie. Mimo, że nigdy się do tego nie przyznali, są w sobie zakochani.
Naprawdę nie wiecie, jak łatwo jest to rozpoznać, jeśli między waszymi najlepszymi
przyjaciółmi coś startuje.
- Możemy to obgadać t e r a z -
dopowiedziała brunetka. - Później nie będę chciała na ciebie patrzeć.
- Okej - odrzekł spokojnie. - Wybaczcie
na chwilę, a ta rozmowa zapewne was ucieszy, moje słodkie.
Jade posłała mu ostre spojrzenie. Gdyby
miała w oczach lasery, pocięłaby go na kawałki tak małe, że aż niewidoczne.
Chłopak z dziewczyną znikli w najbliższym
garażu, należącym do, tak naprawdę, nikogo.
Avan
Kazałem mojej dziewczynie usiąść na
czymkolwiek i nie przerywać mi, gdy będę mówił. Uwielbiała wcinać mi się w
słowo, ja tego nienawidziłem. Zresztą, wielu rzeczy u niej nie lubiłem. To był
powód naszej rozmowy.
- Słuchaj, jesteś ładna i te pe, ale…
- Takie rzeczy wiem, przejdź do sedna.
Miała
mi nie przerywać - pomyślałem w myślach, ale nie chciałem stwarzać jeszcze
gorszej atmosfery. I tak nie była taka, jaka powinna być.
- Skoro tak, to po prostu chcę oznajmić,
że to koniec.
- Koniec czego? - zapytała, będąc pewna,
że to ona może z kimś zerwać, a nie ktoś z nią.
- Koniec n a s. Koniec naszego związku.
- Ty sobie jaja robisz?! - krzyknęła na
cały garaż. - Ty zrywasz ze m n ą?!
- Dokładnie. I chcę, żeby odbyło się to w
miłej atmosferze.
Jade zrobiła się czerwona ze złości.
Dotknęła lekko swoich policzków i czując, że są gorące pisnęła i
natychmiastowym i pewnym krokiem wyszła z pomieszczenia. Nie patrząc na stojącą
tam Tashę wyszła z Rozróby, zapewne
do jakiegoś innego chłopaka by się na nim wyżyć.
Właśnie, stała tam jedynie Tasha. Nigdzie
nie było śladu Camille. Dla mnie było to korzystne, nie wiem jak dla
dziewczyny, stała sama w ogromnym słońcu. Podszedłem do niej wolnym i
zadowolonym krokiem.
- A tej co? - lekko się zaśmiała. -
Wyszła z takim hukiem nie mówiąc nawet pa,
moje słodkie!
- Wiesz, pierwszy raz ktoś zerwał z nią,
a nie ona z kimś. Ma prawo się złościć - powiedziałem.
- Zerwałeś z nią? - zrobiła szerokie
oczy. - Łał, jestem pod wrażeniem!
Miałem wielką ochotę ją przytulić czy
pocałować. Widziałem, że ona również ale nie wiedziała jak do tego dojść.
Podobnie zresztą jak ja.
- Eeee… To co tam? - powiedziałem szybko,
by uniknąć niezręcznej ciszy.
- Wszystko w jak najlepszym porządku,
szczególnie po otrzymaniu informacji, że w
końcu zerwałeś z tą ździrą.
Ona powiedziała w końcu, czy mi się zdawało? Teraz to naprawdę postanowiłem ją
pocałować.
Złapałem ją jedną ręką w talii
przysuwając do siebie.
- Heeeej, co ty ro…
Nie dałem jej skończyć. Po prostu
przysunąłem swoją twarz do jej i złączyłem nasze usta w długim, namiętnym
pocałunku. W końcu „odkleiła” się ode mnie.
- Fajnie było - szepnąłem.
- Powtórzymy to za jakieś pięć minut jak
ochłonę?
- Jasne!
To
było coś - pomyślałem.
Camille
-
Jason, proszę, uspokój się! - krzyczałam do mojej komórki. - Oddam kiedy tylko
będę mogła!
-
Camille, złotko, potrzebuję tych pieniędzy teraz! Pożyczyłem ci je z myślą, że
je oddasz, tak?!
Cały
Jason. Nerwy lubią mu puszczać. Najczęściej bez potrzeby. Ale teraz zachowywał
się wyjątkowo groźnie, więc te pieniądze zapewne zapożyczył ze swojego gangu.
Znałam go lepiej niż ktokolwiek, w końcu byłam jego dziewczyną.
-
Dobrze, oddam je jeszcze dzisiaj - odparłam, by się uspokoił. - Jeśli będziesz
za dwie godziny w Rozróbie, to je
dostaniesz.
Chłopak
coś tam jeszcze mówił, ale ja szybko się rozłączyłam. Musiałam mu oddać te
pieniądze, albo spać gdzieś indziej. Pierwsze miejsce, które mi przyszło do
głowy to willa Tashy. Podbiegłam szybko w stronę przyjaciółki, licząc, że ją
tam spotkam. Jednakże jej tam nie było.
-
Tasha! - krzyknęłam na prawie całe osiedle.
Ponieważ
nikt się nie odezwał postanowiłam do niej zadzwonić.
Tasha
Wraz
z Avanem siedzieliśmy u niego w domu.
Przez ten czas dowiedziałam się o nim o wiele więcej niż wiedziałam wcześniej.
Tak naprawdę nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że w tym wieku mieszka całkiem
sam, gdyż jego rodzice pracują w stanie Montana.
Po
jakimś czasie nasze oczy spotkały się, a twarze zaczęły przybliżać. Kiedy
mieliśmy złączyć nasze usta w pocałunku, zadzwonił mi telefon.
Cholera! -
pomyślałam.
Wzięłam
mój HTC One do ręki. Dzwoniła Camille.
-
Tak?
-
Tasha, gdzie ty do cholery jesteś?! Szukam cię po całym osiedlu a ciebie nie ma!
I w
tym momencie przypomniałam sobie, że miałam tam czekać na Camille, a Avan
znalazł się przy mnie spontanicznie.
-
Uhm, zaraz będę! - powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
- Co
jest? - zapytał natychmiastowo Avan.
-
Wiesz, całkiem zapomnieliśmy o Camille…
-
Będzie nieźle zła! Lepiej już chodźmy!
Chłopak
złapał mnie za rękę. Szybkim krokiem opuściliśmy jego mieszkanie.