niedziela, 24 listopada 2013

1. "Witajcie moje słodkie!"

Camille
       Gdyby brać pod uwagę to, w jaki sposób czułam się rano - nigdy nie powiedziałabym, że to właśnie ten a nie inny dzień stał się jednym z piękniejszych w moim życiu. Zresztą, każdy wcześniejszy również nigdy nie zaskakiwał mnie dobrym samopoczuciem. W każdym razie nawet cieszę się, że w tym dniu Jason ponownie mi groził. Że znów czułam się wobec niego bezbronna. Teraz, jestem mu za to wdzięczna.
       Co się takiego w końcu stało?
    Powiedzmy, że tak naprawdę jestem dzieckiem ulicy. Mieszkam w dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami i dwojgiem rodzeństwa, a wolny czas spędzam w tak zwanej Rozróbie. Łatwo tak nazywać te miejsce osobom zamożnym, mającym wspaniałą rodzinę, dom i pieniądze. Dla nas, dzieci ulicy, to miejsce jest święte. Jedynie tam możemy porozmawiać o swoich problemach, wysłuchać się wzajemnie i zrozumieć. To właśnie tam rodzą się prawdziwie przyjaźnie, które trwają latami i to właśnie tam poznajemy się na ludziach. Jeżeli więc masz na tyle odwagi, żeby wejść do Rozróby i wysłuchać problemów innych - drzwi (a tak naprawdę garaż) stoją otworem i czekają na ciebie. Jeśli jednak chcesz się tam znaleźć by użalać się  nad naszym losem lub wytykać nas palcami - zapewne wrócisz poobijany.
       Tak więc dwunastego listopada, już w wakacje, poszłam z moją przyjaciółką Tashą na nieaktywną już ulicę w obrzeżach Nowego Jorku zwaną Rozróba. Tasha jest jedyną dziewczyną przychodzącą tam i która, nie ukrywajmy, jest bogata. Jako jedyna z tych osób jest także szanowana, a zawdzięcza to swoją osobowością i zrozumieniem dla innych. Mniejsza, kiedy doszłyśmy na miejsce zauważyłyśmy tam Avana i jego wspaniałą dziewczynę Jade. Zawsze doskonale umalowana, zawsze seksownie ubrana i przede wszystkim wredna bitch, która uwielbia wrabiać innych. No ale, zazdrosna o Tashę.
       - Ooo, witajcie moje słodkie - syknęła na powitanie poprawiając przy tym różowe jeansowe krótkie spodenki. - Jesteście przed umówionym czasem. To aż dziwne!
       - Jade, odpuść sobie - powiedział cicho Avan.
       - Dlaczego zawsze stajesz po ich stronie? - zapytała zdenerwowanym tonem. - Po co ja tu jestem, skoro zawsze wszystko według ciebie robię źle?!
       - Dobra, jak skończysz to daj znać, bo mamy coś ważnego do obgadania - mruknął. - A tak w ogóle to cześć! - Uśmiechnął się szeroko, wciąż patrząc na Tashę.
       Między nimi zawsze coś było i zawsze będzie. Mimo, że nigdy się do tego nie przyznali, są w sobie zakochani. Naprawdę nie wiecie, jak łatwo jest to rozpoznać, jeśli między waszymi najlepszymi przyjaciółmi coś startuje.
       - Możemy to obgadać t e r a z - dopowiedziała brunetka. - Później nie będę chciała na ciebie patrzeć.
       - Okej - odrzekł spokojnie. - Wybaczcie na chwilę, a ta rozmowa zapewne was ucieszy, moje słodkie.
       Jade posłała mu ostre spojrzenie. Gdyby miała w oczach lasery, pocięłaby go na kawałki tak małe, że aż niewidoczne.
       Chłopak z dziewczyną znikli w najbliższym garażu, należącym do, tak naprawdę, nikogo.

Avan
       Kazałem mojej dziewczynie usiąść na czymkolwiek i nie przerywać mi, gdy będę mówił. Uwielbiała wcinać mi się w słowo, ja tego nienawidziłem. Zresztą, wielu rzeczy u niej nie lubiłem. To był powód naszej rozmowy.
       - Słuchaj, jesteś ładna i te pe, ale…
       - Takie rzeczy wiem, przejdź do sedna.
       Miała mi nie przerywać - pomyślałem w myślach, ale nie chciałem stwarzać jeszcze gorszej atmosfery. I tak nie była taka, jaka powinna być.
       - Skoro tak, to po prostu chcę oznajmić, że to koniec.
       - Koniec czego? - zapytała, będąc pewna, że to ona może z kimś zerwać, a nie ktoś z nią.
       - Koniec n a s. Koniec naszego związku.
       - Ty sobie jaja robisz?! - krzyknęła na cały garaż. - Ty zrywasz ze m n ą?!
       - Dokładnie. I chcę, żeby odbyło się to w miłej atmosferze.
       Jade zrobiła się czerwona ze złości. Dotknęła lekko swoich policzków i czując, że są gorące pisnęła i natychmiastowym i pewnym krokiem wyszła z pomieszczenia. Nie patrząc na stojącą tam Tashę wyszła z Rozróby, zapewne do jakiegoś innego chłopaka by się na nim wyżyć.
       Właśnie, stała tam jedynie Tasha. Nigdzie nie było śladu Camille. Dla mnie było to korzystne, nie wiem jak dla dziewczyny, stała sama w ogromnym słońcu. Podszedłem do niej wolnym i zadowolonym krokiem.
       - A tej co? - lekko się zaśmiała. - Wyszła z takim hukiem nie mówiąc nawet pa, moje słodkie!
       - Wiesz, pierwszy raz ktoś zerwał z nią, a nie ona z kimś. Ma prawo się złościć - powiedziałem.
       - Zerwałeś z nią? - zrobiła szerokie oczy. - Łał, jestem pod wrażeniem!
       Miałem wielką ochotę ją przytulić czy pocałować. Widziałem, że ona również ale nie wiedziała jak do tego dojść. Podobnie  zresztą jak ja.
       - Eeee… To co tam? - powiedziałem szybko, by uniknąć niezręcznej ciszy.
       - Wszystko w jak najlepszym porządku, szczególnie po otrzymaniu informacji, że w końcu zerwałeś z tą ździrą.
       Ona powiedziała w końcu, czy mi się zdawało? Teraz to naprawdę postanowiłem ją pocałować.
       Złapałem ją jedną ręką w talii przysuwając do siebie.
       - Heeeej, co ty ro…
       Nie dałem jej skończyć. Po prostu przysunąłem swoją twarz do jej i złączyłem nasze usta w długim, namiętnym pocałunku. W końcu „odkleiła” się ode mnie.
       - Łał… - wydusiła, nie wiedząc, co się dzieje.
       - Fajnie było - szepnąłem.
       - Powtórzymy to za jakieś pięć minut jak ochłonę?
       - Jasne!
       To było coś - pomyślałem.

Camille
- Jason, proszę, uspokój się! - krzyczałam do mojej komórki. - Oddam kiedy tylko będę mogła!
- Camille, złotko, potrzebuję tych pieniędzy teraz! Pożyczyłem ci je z myślą, że je oddasz, tak?!
Cały Jason. Nerwy lubią mu puszczać. Najczęściej bez potrzeby. Ale teraz zachowywał się wyjątkowo groźnie, więc te pieniądze zapewne zapożyczył ze swojego gangu. Znałam go lepiej niż ktokolwiek, w końcu byłam jego dziewczyną.
- Dobrze, oddam je jeszcze dzisiaj - odparłam, by się uspokoił. - Jeśli będziesz za dwie godziny w Rozróbie, to je dostaniesz.
Chłopak coś tam jeszcze mówił, ale ja szybko się rozłączyłam. Musiałam mu oddać te pieniądze, albo spać gdzieś indziej. Pierwsze miejsce, które mi przyszło do głowy to willa Tashy. Podbiegłam szybko w stronę przyjaciółki, licząc, że ją tam spotkam. Jednakże jej tam nie było.
- Tasha! - krzyknęłam na prawie całe osiedle.
Ponieważ nikt się nie odezwał postanowiłam do niej zadzwonić.

Tasha
Wraz z Avanem siedzieliśmy u  niego w domu. Przez ten czas dowiedziałam się o nim o wiele więcej niż wiedziałam wcześniej. Tak naprawdę nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że w tym wieku mieszka całkiem sam, gdyż jego rodzice pracują w stanie Montana.
Po jakimś czasie nasze oczy spotkały się, a twarze zaczęły przybliżać. Kiedy mieliśmy złączyć nasze usta w pocałunku, zadzwonił mi telefon.
Cholera! - pomyślałam.
Wzięłam mój HTC One do ręki. Dzwoniła Camille.
- Tak?
- Tasha, gdzie ty do cholery jesteś?! Szukam cię po całym osiedlu a ciebie nie ma!
I w tym momencie przypomniałam sobie, że miałam tam czekać na Camille, a Avan znalazł się przy mnie spontanicznie.
- Uhm, zaraz będę! - powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
- Co jest? - zapytał natychmiastowo Avan.
- Wiesz, całkiem zapomnieliśmy o Camille…
- Będzie nieźle zła! Lepiej już chodźmy!

Chłopak złapał mnie za rękę. Szybkim krokiem opuściliśmy jego mieszkanie.